czwartek, 9 października 2014

Nishi ningyou!

Uwielbiam sytuacje, kiedy idę poprzeglądać starocie i trafiam na perełkę, Tak też było wczoraj. Wyszperałam najpierw dużą ceramiczną butelkę na wyjazdy (nie można przecież w historycznym otoczeniu pić piwa z puszki :D), małą buteleczkę na sake (klejona, ale to tylko dodało jej duszy) i już wychodziłam, kiedy kątem oka dostrzegłam coś znajomego. W tył zwrot, a tu japońska lalka! Szybkie oględziny - nie gofun, ale dość dobry stan, tylko nieco zakurzona i zżółknięta. Nie było ceny, więc zapytałam w kasie "ile za takie coś", bez entuzjazmu, żeby nie było widać, że mi zależy :P I cóż - 5zł. Nie mogłam jej nie wziąć :D W domu szybkie poprawki. Podszyłam chinkoro (wstążkę nad czołem) bo klej, który trzymał je na włosach, puścił. Wpięłam od nowa ougi bira kanzashi i unieruchomiłam szpilką, żeby było stabilne. Ułożyłam nemaki (metaliczne paski z tyłu fryzury), palcami poprawiłam boki fryzury, bo część włosów zsunęła się z gąbki wypełniającej. Na  koniec przycięłam odstające włoski. W stroju poprawiłam tylko obijime, które było źle zawiązane. Na koniec ułożyłam druciki, na których wiszą kapelusze w jej rękach, usunęłam część kurzu (z podstawki, zza kołnierza z tyłu, od spodu kapeluszy) i gotowe. Do pełni szczęścia brakuje tylko dużego kapelusza, który powinien być na głowie, a zapewne gdzieś kiedyś się odkleił i zgubił.
Lalka ma twarz pokrytą jedwabną dzianiną. Najbardziej podobająmi się te z gofun, czyli białą pastą z muszli, a jedwabne mają też swój urok - ich twarze są pięknie malowane (w gofun montuje się oczy szklane, bardziej realistyczne, ale mniej jak w bijinga). Takie lalki produkowała firma Nishi i przeznaczone były głównie na eksport (i dla turystów :P). Ciężko określić wiek, bo firma produkuje od ponad 100 lat. Sądząc po przebarwieniach, na pewno kilkadziesiąt, ale nic konkretnego nie stwierdzę. Nie przedstawia gejszy. Elementy nie pasują do konkretnego wizeunku, ma strój jak starsza maiko, z wyjątkiem braku obiage i broszy "pocchiri" na obijime, ale fryzurę jak geiko (z akcesoriami jakich geiko nie noszą), więc to po prostu tancerka, którą roboczo nazwałam Kiku.

I love it when I go to flea market/charity shop and find something I would never expect. That's how it was yesterday. I bought things which are not surprising (sake bottle and a bigger bottle for reenactment evnts), I was already heading to exit, and then I saw her. Pretty japanese doll! Not gofun, but still very beautiful. There was no price tag, so I asked "how much would it be" without excitement in my voice (didn't want to let them know how much I want it :D). They said 5pln (less than 2$)! At home I fixed some details - sewn down chinkoro (the front ribbon, guess that's how it's called), fixed ougi bira kanzashi and pinned with sewing pin (to make it stable). Fixed nemaki, pushed some hair up (cause they fell of the sponge at sides) and trimmed fly-aways. As for clothing, I only tied obijime properly. At the end, I shaped the wire behingd those hats she's holding, removed some dust and here she is! The only missing thing is big red hat she should have on her head, probably lost somewere in the past. 
Her face is silk. I especially like gofun dolls, but silk is pretty too - her painted face look less realistic, but more like bijinga. This kind of dolls were made by Nishi company, mostly for export (and as a souvenirs). It's hard to guess how old she is (those dolls were made since around 1900), but I say 30-60 years, due to yellowing light parts. I called her Kiku.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz